AKTUALNOŚCI
W samo okienko (120) - Błyskawica09.11.2020r.
Stulatek stawia wolne, pewne kroki, wspierając się o laskę. Zjawia się pod okienkiem kasy na basenie, będąc zaskoczonym, że nie ma kolejki. Stawia worek na wykafelkowanej na szaro podłodze. Starannym gestem nieznacznie podnosi kapelusz do góry, znak powitania, po czym sięga do portfela i wyciąga banknot. Profil króla Kazimierza Wielkiego, tego samego co zastał ojczyznę w drewnianej ruinie, a zostawił obmurowaną z wielonarodowościową populacją pod jednym dachem, zbliża się do oczu kasjerki i ląduje na ladzie. Kazimierz Wielki ma rzecz jasna koronę.

- Jeden bilet poproszę, szanowna Pani.

Stulatek nie zapomniał kindersztuby, dobrego wychowania. Rzuca uśmiech numer pięć w stronę dziewczyny, która mogłaby być jego prawnuczką, szacując z tej odległości.

- Nie mogę sprzedać - młodziutka blondynka wzrusza ramionami.

Mężczyzna marszczy już i tak pomarszczone czoło. Zaciska dłoń na końcówce laski. Widać że nie wie co zrobić z usłyszaną odpowiedzią, jakby zatrzymał się w środku dżungli bez busoli i rozważał co dalej.

- Ale z jakiego powodu?

Blondynka, kręcone włosy, promieni się i patrzy na niego jak na wariata. Pewnie skleroza go dopadła, myśli.

- Ale mi lekarz kazał chodzić na basen - stulatek próbuje sforsować nieznaną mu barierę argumentem nie do zbicia.
Dziewczyna nie dowierza. Obraca się do koleżanki, która przyjmuje kluczyki od szafek i rozlicza tych z mokrymi jeszcze włosami, nie do końca wysuszonymi. Mówi jej coś, co trudno zrozumieć.

- Mam dużo pływać - mężczyzna robi w miejscu kilka ruchów na sucho najpierw kraulem, potem żabką.

Stylu delfinem nie pokaże, bo nie potrafi.

- Nie może Pan wejść, proszę Pana...

Kasjerka zaczyna swoje wyjaśnienie jak z jakiejś infolinii. Recytuje zdania, jakby wyryła je na pamięć. Pewnie wcześniej pracowała na infolinii, stwierdza stulatek. Znudziło jej się i przyszła tutaj. Lubi mokrą robotę, żartuje sobie w duchu.

- ... chyba że... - blondynka przerywa, ponownie odwraca się do koleżanki. Wymieniają kilka szeptów jak przekupki na targu, oceniające wigor stojącego przed nimi faceta. - ... chyba że wykupi Pan karnet i zapisze się na naukę pływania - widać, że ledwo przeszło jej to przez gardło.

Staruszek mierzwi brwi. Zdejmuje kapelusz i drapie się po siwych, rzadkich włosach.

- Ale ja przecież umiem pływać - oznajmia w taki sposób, jakby go ktoś pytał ile jest dwa dodać dwa.

- No tak. Tak podejrzewam, że potrafi Pan pływać. Ale rozumie Pan... - ogląda się na boki, sprawdza czy nikt nie podsłuchuje. - ... żeby Pan mógł wejść obecnie na basen, to tylko w przypadku, gdy zdeklaruje Pan, że nie umie pływać i wówczas zapisze się Pan na kurs pływania i wykupi karnet - stara się wyłożyć jak kawę na ławę. - Rozumie Pan?

Puszcza do staruszka oczko.

Coś jej wpadło do oka, czy faktycznie do mnie mruga porozumiewawczo, głowi się mężczyzna.

- Pani wybaczy, ale nie pojmuję - patrzy na nią przez eleganckie okulary.

Blondynka odchyla się na czarnym obrotowym krześle. Jakby właśnie jakiś facet dał jej kosza. Patrzy na moment w sufit, jakby tam szukała podpowiedzi. Istna gra w kalambury, wścieka się w myślach.

- Wie Pan jakie są teraz przepisy? - dziewczyna wraca na tor konwersacji, zaczyna z innej beczki i odnotowuje z radością potulne skinienie głowy adwersarza. Czyli skumał.

- Pokręcone jak Pani włosy - wyrzuca z siebie stulatek głosem zalotnika. Nawet brewka mu nie pykła.

Jeszcze taki mnie nie podrywał, stwierdza kasjerka. I nie wie czy przyjąć to jako komplement, czy jako oznakę złego smaku.

- Ma Pan rację. Pokręcone i to nawet Pan nie wie do końca jak pokręcone - przyznaje i udaje, że nic sobie z tego nie robi. - Jeżeli chce Pan wejść na basen, bo lekarz zalecił Panu dużo ruchu w wodzie, to tylko w taki sposób, jak powiedziałam wcześniej. Innych osób nie możemy wpuszczać na pływalnię.

Dziewczyna stawia szybko kropkę i świdruje wzrokiem staruszka.

- Czyli... - stulatek przełyka ślinę. - Mogę wejść na basen tylko i tylko wtedy, gdy przyznam się, że nie potrafię pływać i że zapisuję się na lekcje pływania, tak? - sądzi, że już dawno wyszedł z rzeki życiowych absurdów.

Najwidoczniej jakaś tama gdzieś puściła i znowu abstrakcja zalała ten kraj.

Milczy przez chwilę. Przerzuca wzrok z kapelusza na drewnianą, polakierowaną laskę. Blondynka ma wrażenie, że staruszek ogląda jakiś mecz ping-ponga. Głowa mu chodzi jak w zegarowym wahadle w salonie u dziadków.

- Błahostka - stwierdza po namyśle staruszek i macha kapeluszem, jakby było mu wszystko jedno. - Nie takie zmyłki się robiło w życiu.

- Czyli? - kasjerka pochyla się w jego stronę, jakby chciała zmieścić swoją głowę w okienku.

- Oznajmiam panience, że nie umiem pływać i chcę zapisać się na naukę pływania - mówi jakby wymawiał słowa przysięgi.

- No i super - cieszy się dziewczyna i uruchamia maszynę rozliczenia. - Jest jeszcze opcja z przygotowywaniem się do zawodów, ale to raczej nie dla Pana, prawda? Nikt by przecież nie uwierzył, że zamierza Pan startować w jakichś zawodach. Pana dane? Imię, nazwisko, PESEL.

Gdy mężczyzna podaje numer ewidencyjny, blondynka wpisuje go bez zająknięcia jakby zapisywała szybko numery z losowania lotto.

Po kilku minutach biało-czerwona opaska z kluczykiem do szafki i plastykowy karnet pojawiają się na ladzie.

- Razem będzie trzysta złotych. Karta? Gotówka? - wyrzuca słowa jak znudzony automat.

- Gotówka - odpowiada stulatek i rozkłada portfel.

Do Kazimierza Wielkiego dołącza kolejny Kazimierz Wielki i dwa razy banknot z wizerunkiem Władysława Jagiełło.

Kareta królów, śmieje się w duchu amator pływania.

Dziękuje grzecznie, wkłada karnet do portfela i rusza do szatni pozostawić kapelusz i palto. Następnie przechodzi przez bramkę wraz z zielonym światełkiem. Zmierza do szatni, nie odwracając się za siebie.

Nigdy nie odwracaj się za siebie, przypomina sobie. Tak zawsze wmawiał mu jego trener za każdym razem, gdy na zawodach sportowych próbował sprawdzić ile miał przewagi. Koncentracja, stary, koncentracja. Tempo, tempo.

Miał wrodzoną szybkość błyskawicy. Jakby za dziecka piorun w niego strzelił i dostał nadprzyrodzoną moc. Potem w Powstaniu Warszawskim nie było szybszego łącznika niż on.

Wychodzi z przebieralni drobnymi krokami z ręcznikiem w lewej dłoni. Nie ma tłumu. Nie widać, aby ci co weszli na basen, teraz pilnie uczyli się jak nie utonąć.

Kiwa głową z niesmakiem. Przypomina sobie słowa kasjerki o tym, w jaki sposób można dostać się na pływalnię i zastanawia się kto skoczył na główkę w tym kraju, nie sprawdzając czy jest woda w basenie.

Staruszek schodzi po srebrnej, metalowej drabince. Zanurza się w ciepłej wodzie i wykonuje pierwsze ruchy. Jego aerodynamiczny kształt zaczyna sunąć po powierzchni ożywiającej toni. "Błyskawica", powstańczy pseudonim, fachowo pokonuje kolejne metry w ciszy i zawstydza.

Patrzę na niego zza szyby i biję w myślach brawo. Ty, pierunie! Dalej, naprzód!

(© arek.lewenko@interia.pl)

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::