AKTUALNOŚCI
W samo okienko (80) - Warszawskie ZOO30.09.2016r.
To miał być niezapomniany wieczór. I był bez dwóch zdań, choć nawet dziś na samo wspomnienie czerwona fala wstydu zalewa oblicze. Początkowo zdobycie biletów okazało się być prawie tak karkołomnym zadaniem jak sam awans polskiego klubu do europejskiej elity, ale i to udało się zrobić. Kultowy przebój zespołu KULT "Panie Waldku, pan się nie boi" został odkurzony pod koniec pierwszej połowy. Ale po kolei - jak na spowiedzi...

Kiedy oznajmiono wszem i wobec, że mistrz Polski - po przeczołganiu się w ostatniej fazie eliminacji na irlandzkim błocie - trafił do grupy Ligi Mistrzów z ulubioną przeze mnie Borussią Dortmund, pomyślałem, że szczęście znowu się do mnie uśmiechnęło i będzie można zobaczyć Łukasza Piszczka i resztę żółto-czarnej ferajny na Ł3, czyli na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej. "Ani mru mru najbliższym, żeby nie zapeszyć" - pomyślałem i zaczęły się manewry pod tytułem "4 bilety kupię". Ogłoszony system sprzedaży wejściówek przez włodarzy stołecznego klubu pozbawił mnie marzeń nie tyle o samych biletach, co nawet już o sensie ustawienia się w kolejce do kas. Wydawało się, że podzielę los wielu innych fanów Borussii, na co dzień mieszkających w kraju między Odrą a Bugiem, kiedy to zwróciłem się do centrali mojej firmy z nadzieją, że może cztery bilety zakupię przez BVB. I bingo!

Gdzieś tam z tyłu głowy krążyły myśli o tym, że coś może się wydarzyć na tym meczu, skoro kilka dni wcześniej jakiś Profesor został pobity w tramwaju, bo mówił po niemiecku. Takie małe incydenty mogą tworzyć efekt kuli śniegowej, jeśli nadal będzie ciche przyzwolenie społeczne. Wmawiałem sobie, że gdzie jak gdzie, ale nie może się stać nic niepokojącego w Bramach Futbolowego Raju, jakim jest Liga Mistrzów. Przecież nikt nie podniesie ręki i nie obróci tego w Piekiełko... A tu patrz!

Siedzący z nami w sektorze kibiców Borussii, były selekcjoner reprezentacji Waldemar Fornalik, pochwalił się, że bilety uzyskał dzięki uprzejmości Łukasza Piszczka. Byłem zbyt zajęty obserwacją poczynań na murawie, aby dostrzec zły omen z trybuny "Żylety". "Będzie zadyma" - oświadczył Pan Waldek, bardziej niczym stary wyga boiskowy co niejedno wysnuł z zachowań trybun, aniżeli jakiś tam czystej krwi jasnowidz. Było 0:3 i dochodziła 40. minuta meczu, gdy nagle zobaczyłem jak kibice zgromadzeni po naszej lewej stronie, tuż pod sektorem VIP i pod kamerami telewizji, uciekają w popłochu w kierunku środka boiska. "Co się do diaska dzieje?" - pomyślałem mocno zdziwiony, a jeszcze bardziej oszołomieni byli siedzący obok nas Niemcy. Zamaskowani osobnicy w kolorach Legii próbowali przedrzeć się do naszego sektora, zdarli kilka flag Borussii, poczęstowali nas pieprzem w gazie i... Będące z nami dzieci były przerażone. Ewakuowaliśmy się ze stadionu, przechodząc obok kordonów policji tylko czekającej na wkroczenie na trybuny. Pan Waldek też w pierwszej chwili uciekł z nami pod dach trybuny z nie mniejszym strachem w oczach. Wieczór pełnych wrażeń. I z tego wszystkiego zapomniałem poprosić go o autograf...

Dopiero następnego dnia rano, dzięki filmom niemieckich telewizji, ulokowanych naprzeciw całego zajścia, można było zobaczyć jak duże było zagrożenie. Nieistotne jest czy grupa rozbójników liczyła 100 czy 170 osób, czy nawet 50. Patrząc na klatkę sektora, w którym siedzieliśmy, stracić można było orientację kto tutaj był zwierzęciem: czy my - kibicujący niemieckiej drużynie, w której Piszczek został przez kibiców Legii wygwizdany, czy też horda "anonimowych" osobników? Jak widać bilety do ZOO mogą być jednak bardzo drogie.

Epilog mógł być tylko jeden. UEFA zamknęła stadion i Real Madryt przyjedzie grać przy pustych trybunach. Zatrważające jest to, że sam musiałem niejednokrotnie w kolejnych dniach wyjaśniać zagranicznym kolegom co to się wydarzyło w stolicy jednego z głównych państw Unii Europejskiej. Głosy niektórych w mediach, że to kibice Borussii wszystko sprowokowali i że ktoś nie dosłyszał słów, bo było "Nutte" a nie "Juden" zaczęły brzmieć sarkastycznie jak wymówki dzieci w piaskownicy. Decyzja UEFA mówi sama za siebie.

Zadbajmy o to, abyśmy nie musieli znowu najadać się wstydu w przyszłości i reagujmy odpowiednio na zbyt szowinistyczne zachowania. Wystarczy, że wyniki na murawie są opłakane: 0:6 i 0:2 - bez ani jednego celnego strzału i z niewielką liczbą Polaków w składzie Legii (Cudzoziemskiej).

(© arek.lewenko@interia.pl)

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::